emiliadanczak

9 września 2022

Nauka języków – super moc na miarę XXI wieku

Aktualności

W gimnazjum chodziłam do klasy dwujęzycznej. Moja wychowawczyni była romanistką i chociaż rzadko spotyka się nauczycieli, którzy NIE uważają swojego przedmiotu za najważniejszy, ona kładła na łopatki nawet największych orędowników i miłośników swoich działek. Francuski był dla niej jak pizza dla Joey’ego Tribbiani’ego. 3 lata indoktrynacji sprawiły, że i dla mnie, nie tyle francuski, co języki w ogóle stały się niezwykle ważne i choć bardzo mnie rozbawiło, kiedy pierwszy raz usłyszałam z jej ust, że angielski zna nawet sprzątaczka w hotelu, to teraz widzę w tych słowach coraz więcej prawdy. Języki są w XXI wieku niezbędnym narzędziem.

Trywializmem jest napisanie, że znajomość języków obcych jest ważnym punktem każdego CV. W zglobalizowanym świecie mało zostało obszarów, w których nie ma potrzeby ciągłej komunikacji. Często językiem używanym w wielkich korporacjach jest angielski, który stał się do pewnego stopnia standardem, językiem wspólnym. Trudno jest jednak wyróżniać się cechą, która uznana została za standardową. Przeglądając oferty pracy coraz częściej można natrafić na te, które oprócz angielskiego, wymagają też znajomości niemieckiego, hiszpańskiego, czy właśnie francuskiego.

Większy mózg

W procesie nauki języka nie najważniejszym jest jednak cel. Wiem, że powiedzenie, że ważna jest też droga brzmi dość banalnie, ale w tym przypadku naprawdę tak jest. Jak pokazują badania bycie dwujęzycznym, niezależnie czy drugi język wyssaliśmy prawie z mlekiem matki, czy nauczyliśmy się go w późniejszym wieku, ma pozytywny wpływ na mózg, który staje się dosłownie większy![1] Możemy zaobserwować zwiększenie się objętości substancji szarej. Niektórzy wskazują też, że rezerwa poznawcza, którą zdobywamy ucząc się kolejnego języka może przyczynić się również do opóźnienia procesów starzenia.

źródło ilustracji: https://knowablemagazine.org/article/mind/2018/how-second-language-can-boost-brain

Skupianie uwagi

Posługiwanie się więcej niż jednym językiem wymaga od mózgu błyskawicznego dostosowywania się, a umiejętność ta, jak wskazują badacze, nie ma jedynie zastosowania w sytuacjach ściśle z językami związanych, ale przyczynia się również do łatwiejszego wychwytywania ważnych informacji czy skupiania uwagi. Pomaga w odróżnieniu ważnych komunikatów i skupieniu się na nich, ignorując szum informacyjny. Dwujęzyczny mózg jest zmuszony do ciągłego wybierania pomiędzy językiem, który należy wybrać do zrozumienia komunikatu, a tym który należy zignorować. „To działa jak czerwone światło” powiedziała profesor Northwestern University’s Viorica Marian[2], kiedy mózg jest nieustannie ćwiczony w podejmowaniu takich decyzji łatwiej jest mu przetwarzać inne informacje, bo jak przekonuje badaczka tzw. inhibitory control jest kluczowym procesem kognitywnym.

A może więcej matematyki?

Co ciekawe badanie opublikowane w 2007 roku przez University of Massachusetts dzieci, które uczą się języków obcych osiągają lepsze wyniki w matematyce[3], nawet od dzieci, które zamiast uczyć się języków obcych mają dodatkowe zajęcia z matematyki.

Na tym jednak lista benefitów związanych z nauką języków obcych się nie kończy. Proces uczenia się obcego języka jest nierozerwalnie związany z poznawaniem obcej kultury, co samo w sobie jest bardzo wzbogacające, ale pozwala również na lepsze rozumienie zarówno tej rodzimej, jak i kultur w ogóle. To samo zresztą dotyczy rozumienia systemu ojczystego języka, które paradoksalnie ulega poprawie wraz z nauką obcych.

Jak wspomniałam na początku nauka języków obcych jest mi bardzo bliska, bynajmniej nie dlatego, że żywię nadzieję na zwiększenie objętości mojej substancji szarej (choć jest to szalenie interesujące i gdyby się jednak zwiększyła wcale bym się nie obraziła), a dlatego, że wraz z nauką języków odkrywam nowe światy i zanurzając się w nie czuję się trochę jak przemierzający galaktykę bohaterowie Star Treka. Najpierw pojawił się angielski, który umożliwił mi dostęp do nieskończonych zasobów Internetu (wiem, że nie są nieskończone, ale proszę pozwolić mi na tę hiperbolę) – większość naukowych artykułów, która posłużyła mi do napisania tego artykułu była właśnie po angielsku. Potem po krótkim i nieudanym romansie z hiszpańskim pojawił się francuski język miłości, język, dzięki któremu według wspomnianej wcześniej romanistki, będę kimś i język, który otworzył mi drzwi do studiowania za granicą, a po nim włoski – język pizzy, makaronu i cudownego kina.

Po tej prywatnej wycieczce mam nadzieję, że rozumiesz już Drogi Czytelniku, że języki są dla mnie naprawdę, naprawdę ważne i mam nadzieję, że Cię do nich trochę przekonałam – jeśli nie z naukowych powodów, to chociaż dlatego, że filmy w oryginale przeważnie naprawdę brzmią lepiej – no może poza Epoką Lodowcową, nie ma lepszego Sida niż Cezary Pazura.

Jeśli udało mi się Cię przekonać chciałabym Cię zaprosić do zapoznania się z projektem Let’s Say tworzonym w ramach olimpiady Zwolnieni z Teorii, który jest partnerem dzisiejszego artykułu i w którym możesz znaleźć pomoce do nauki aż 5 języków, a w każdy wtorek nauczysz się nowego idiomu.

https://www.instagram.com/lets_say_zwzt/

https://www.facebook.com/letssayzwzt/


[1] https://academic.oup.com/cercor/article/26/7/3196/1745819

[2]https://www.eurekalert.org/news-releases/506634

[3]https://www.ericdigests.org/pre-924/study.htm

O autorze:

Skip to content